Bardzo fajnie zaczęli Polacy tegoroczne zmagania w Lidze Narodów. Szkoda trochę tego meczu z Włochami, bo był on absolutnie do rozstrzygnięcia na naszą korzyść. Przed turniejem w Ottawie liczyłem – i pewnie większość z nas – na trzy zwycięstwa i w sumie nie powinienem być zawiedziony, ale mimo wszystko nie spodziewałem się wygranej z Francją.

Podczas sobotniego meczu z Bułgarią na boisku jednocześnie pojawili się bracia Szymurowie – Rafał i Kamil. Podejrzewam, że z tego faktu najbardziej ucieszyła się najbliższa rodzina. Każdy, kto miał wśród swoich najbliższych sportowca, który reprezentował kraj doskonale zna to uczucie. Ja je poznałem, więc doskonale wiem o czym piszę. Następni w kolejce w naszej reprezentacji siatkarzy mogą być bracia Śliwkowie – Aleksander już jest jednym z podstawowych graczy i mistrzem świata z 2018 roku, Piotr w ubiegłym roku sięgnął po mistrzostwo świata kadetów.

Przykład braci Szymurów nie jest pierwszym przykładem występu braci w reprezentacji Polski siatkarzy. W latach 90-tych w naszej kadrze narodowej grali bracia Stelmachowie – Krzysztof i Andrzej, wystąpili razem choćby na igrzyskach olimpijskich w Atlancie w 1996 roku. Braterskie występy zdarzały i wciąż zdarzają się w innych reprezentacjach narodowych. We wspomnianej Atlancie w reprezentacji Holandii występowali bracia van der Goorowie – Mike i Bas, co więcej – zanotowali triumf w tej imprezie i wywalczyli złoto.

Olimpijskie złoto wywalczyli także bracia Grbićowie – Vladimir i obecny trener reprezentacji Polski Nikola. Obaj triumfowali w Sydney w 2000 roku jeszcze reprezentując Jugosławię. Olimpijskie medale wywalczyli też inni bracia, Brazylijczycy – Murillo i Gustavo Enders – srebro podczas igrzysk w Pekinie oraz Amerykanie Kawika i Erik Shoji – brąz podczas igrzysk w Rio de Janeiro.