
Warta Poznań w zaledwie siedem minut rozbiła Radomiaka, a bohaterem spotkania okazał się Portugalczyk Miguel Luis, który rundę jesienną spędził na ławce rezerwowych Rakowa Częstochowa. Radomski beniaminek po świetnej jesieni na razie zawodzi – w trzech tegorocznych meczach zdobył jeden punkt.
Pierwsza połowa była słabym widowiskiem, a ciekawsze sytuacje z obu stron można było policzyć na palcach jednej ręki. Warciarze wprawdzie wykazywali nieco większą inicjatywę w ataku, ale nie potrafili poważnie zagrozić bramce Filipa Majchrowicza. Największą szansę na otwarcie wyniku miał Miguel Luis, który po podaniu Adama Zrelaka wzdłuż bramki trafił w nogi w obrońcy. Zrelak z kolei z rzutu wolnego z około 18 metrów próbował zaskoczyć golkipera Radomiaka, lecz trafił w mur.
Goście też nie mieli pomysłu na sforsowanie solidnie grającej poznańskiej defensywy. Jedyne zagrożenie stwarzali po stałych fragmentach gry i po jednym z nich zdobyli gola. Do dośrodkowania najwyżej wyskoczył Leandro, a w polu karnym Warty doszło do sporego zamieszania. Adrian Lis odbił piłkę przed siebie, ale Dawid Abramowicz z bliska wpakował ją do siatki.
Krótko po przerwie podopieczni trenera Dawida Szulczka wyprowadzili trzy błyskawiczne ciosy, po których radomianie już się nie podnieśli. Najpierw – 80 sekund po wznowieniu gry – Jan Grzesik z boku pola karnego uderzył niezwykle precyzyjnie, a dysponujący długim zasięgiem ramion Majchrowicz nie sięgnął piłki, która odbijając się od słupka zatrzepotała w siatce.
Piłkarze beniaminka otworzyli się, zaatakowali większą liczbą zawodników, co stwarzało poznaniakom okazję do wyprowadzania kontry. Po jednej z nich Mateusz Kupczak podał do Luisa, który wygrał pojedynek sam na sam z bramkarzem gości i było 2:1. Radomiak nie zdążył się otrząsnąć, a po chwili Majchrowicz znów został pokonany przez Luisa, choć przy strzale Portugalczyka mógł lepiej się zachować.